Cena pośpiechu jest wysoka. Kiedy się spieszysz, nie dostrzegasz niczego i nikogo dookoła, czasami wręcz otaczających Cię ludzi postrzegasz jako przeszkodę na drodze do celu. Żyjąc w nieustannym pośpiechu, nie smakujesz doświadczeń, nie dajesz sobie chwili na zatrzymanie się i refleksję. Twoja wrażliwość ulega stępieniu.
Często czytam lub słyszę, że dzisiejsze czasy wymagają pośpiesznej i nerwowej krzątaniny. Że są miejsca, w których nie da się inaczej. Miasta, w których pośpiech jest obowiązkowy. Nie zgadzam się z tym.
Mieszkałam w różnych miastach, w których żyło 50 tysięcy, ponad 700 tysięcy, około 200 tysięcy lub prawie 1,8 miliona mieszkańców. Mam więc skalę porównawczą. Czasami znajomi pytają mnie, jak mogę żyć tu, gdzie żyję obecnie: ten nieustanny pośpiech, tłumy i hałas... Odpowiadam im, że pośpiech i nerwowość nie zależą od miejsca, choć owszem w wielkim mieście tempo życia jest większe. Ale przecież te tłumy nie pojawiają się ani w moim domu, ani w miejscach, w których odpoczywam. A ja nie biegam razem z nimi.
Cudzy pośpiech nie musi stać się moim. I nie staje się. Nie pozwalam na to, gdziekolwiek żyję.
|
Obowiązek informacyjny wynikający z RODO - kliknij, aby dowiedzieć się więcej ->
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz