Tożsamości nie da się zbudować bez sprzeciwu. Muszę wiedzieć, czym różnię się od innych osób, w czym jestem od nich inny, aby się dowiedzieć, kim jestem. Nie dowiem się, co to znaczy być sobą, jeśli nie odważę się na separację od rodziców. Czują to doskonale już kilkulatki - nie bez powodu mówi się przecież o buncie trzylatka. To okres, kiedy kształtują się zręby naszej tożsamości, kiedy po raz pierwszy w życiu zaczynamy zdawać sobie sprawę z własnej odrębności i z tego, że mama to ktoś inny niż ja.
Ten pierwszy kryzys rozwojowy to trudny czas dla rodziców, bo dziecko buduje swoją odrębność stając w opozycji się wobec wszystkiego, co dotąd nie stanowiło problemu. Staje się małym buntownikiem, który swoją żywiołową złością oznajmia: to ja! Ja tego nie chcę, nie lubię, nie zrobię.
Jeśli w tym wyjątkowo wrażliwym okresie rozwoju nasza pierwsza próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, kim jestem, zostanie przez rodziców spacyfikowana, może się okazać, że jako dorośli ludzie będziemy mieli problem z określeniem swoich potrzeb, a także nazwaniem i wyrażaniem emocji (bo przecież nie było wolno!).
Kłopot będzie dotyczył zwłaszcza uczuć związanych ze złością, co wprost przełoży się na trudność w asertywnym sprzeciwie i mówieniu o swoich oczekiwaniach. Przede wszystkim wobec osób dla jednostki ważnych oraz tych, które przeżywa jako autorytety. Nie będzie w stanie się im sprzeciwić, nawet jeśli ją krzywdzą.
Tożsamość wymaga określenia granic. Tylko stawiając granice mogę dokonać odseparowania. Odseparowanie się od rodziców to jedno z najważniejszych zadań rozwojowych stojących przed człowiekiem. Jeśli nie zdołam rozwiązać tego zadania, już na zawsze pozostanę posłusznym dzieckiem oczekującym aprobaty, pochwały i niezdolnym do podejmowania samodzielnych decyzji. Wszak z samodzielnymi decyzjami wiąże się ryzyko, że mogłyby się nie spodobać mamie, pani w szkole, kolegom, mężowi, żonie...
Jeśli chcę być sobą, czyli autonomiczną jednostką, która dokonuje własnych wyborów, muszę "stanąć okoniem" wobec tego, co mnie ukształtowało: ludzi, tradycji czy zbiorowości. Muszę się na nie zezłościć. Przy czym złość należy tu rozumieć nie jako samą emocję, ale jako świadomy twórczy sprzeciw. Jego celem nie jest bunt dla samego buntu, tylko zakwestionowanie tego, co dotąd było przyjmowane wyłącznie dlatego, że tak twierdzili ważni dla mnie ludzie. Było przyjmowane na wiarę, bez sprawdzania, czy mają rację, czy czuję to tak samo, czy mi to pasuje, czy to naprawdę moje. To moment, aby przyjrzeć się zasadom swojego postępowania, swoim wartościom, a także granicom - tego, na co się zgadzam, na co pozwalam. Czy aby na pewno postępuję w zgodzie ze sobą? Czy wciąż mówiąc innym TAK, nie mówię wciąż NIE sobie?
To jeden z najbardziej twórczych momentów w życiu. Dzięki niemu mamy szansę w końcu stać się sobą i zacząć żyć w zgodzie ze sobą. Złość, która pojawia się w tym procesie jest niezbędna. Ta złość jest mądra To złość za rzeczy, które nam zrobiono, kiedy nie byliśmy się w stanie sprzeciwić. Daje siłę do przeżycia i wyrażenia sprzeciwu teraz. Ale nie tylko. Bo kiedy w końcu pozwolimy sobie tę złość poczuć, okaże się coś zupełnie nieoczekiwanego. Zrobi się miejsce na inne uczucia: radość, spokój i miłość. Na te, na które dotąd nie było miejsca.
Jeśli czujesz, że to moment na zmianę, dobry psycholog Warszawa zaprasza. W procesie odkrywania swojej tożsamości i budowania na nowo własnych granic warto mieć pomocnika.
|
Obowiązek informacyjny wynikający z RODO - kliknij, aby dowiedzieć się więcej ->
Od czasu do czasu musimy się trochę pozloscic ☺
OdpowiedzUsuńNie całkiem o złoszczeniu jest ten artykuł, ale oczywiście w tym sensie też warto ;)
UsuńFajny tekst. Ja w pewnym momencie powiedziałam wszystkiemu :nie. Musiałam odpuscić rzeczy które zamiast mnie uszcześliwiać, męczyły. Wyjechałam na wakacje, wróciłam i zaczynam od nowa :)
OdpowiedzUsuńNowy początek :) Metodę z wyjazdem polecano już w XIX wieku. Kiedy człowiek przeżywał kryzys, związany z jakimś nieszczęściem czy niespełnioną miłością, polecano mu podróż po Europie. I taki delikwent wyruszał w drogę, zbierając nowe doświadczenia, nowe emocje, wrażenia poznając nowych ludzi. I wracał (lub nie wracał, zostając gdzieś, gdzie mu się spodobało) nowy, bo odmieniony.
UsuńBardzo prawdziwa treść. "Uczucia są mądre", dzięki nim w ogóle orientujemy się w świecie, który nas otacza. Szkoda, że od początków naszego istnienia często uczy się nas, że nie warto na nich polegać, że przeszkadzają w życiu, że trzeba się ich bać i że nie wolno ich wyrażać. Jednym z najbardziej "potępianych" uczuć jest właśnie ZŁOŚĆ. Szkoda, że uczymy w szkołach różnych skomplikowanych rzeczy, że gonimy postęp ale nie poświęcamy minimum uwagi UCZUCIOM. Żeby poruszać się w skomplikowanym świecie, sieci kontaktów interpersonalnych, ba... PORUSZAĆ SIĘ W SWOIM WŁASNYM ŚWIECIE i się nie pogubić- niezbędna jest umiejętność BYCIA, rozpoznawania i doświadczania naszych uczuć. A fakty są takie, że UCIEKAMY przed własnymi uczuciami; oczywiście, że nie wszyscy i nie zawsze...
OdpowiedzUsuń