Nie masz wpływu na to, w jakim kraju się urodziłeś, w jakiej jego części mieszkali twoi rodzice ani na to, z jakiej rodziny pochodzisz. Nie jest to ani twoja wina ani twoja zasługa. Nie możesz też tego wszystkiego zmienić: ani swojej emocjonalnej przeszłości, ani swojego genetycznego i kulturowego wyposażenia. Nie zmienisz już rozdanych kart, jednak są wśród nich zarówno asy, które warto zatrzymać, jak i i takie karty, które do niczego ci się nie przydadzą, czy wręcz będą utrudniać grę.
Masz, jak każdy z nas, swoje niezaprzeczalne atuty, ale i różne ograniczenia, nie zapominaj więc ani o jednych ani o drugich. Przede wszystkim pamiętaj jednak o tym, że to od ciebie zależy, w jaki sposób (i czy w ogóle!) z nich skorzystasz. Od ciebie zależy, jak zagrasz. Bo to ty jesteś odpowiedzialny za swoje wybory czyli za to, co zrobisz z kartami, które otrzymałeś.
Możesz do końca życia zrzucać odpowiedzialność za jego kształt na rodziców (za to, czego ci nie dali i czego dali za dużo), na dzieciństwo, na trudną młodość, na nieszczęśliwą miłość, wrednego pracodawcę, na partnera i małżonka, na niegrzeczne dzieci i wszystkie inne nieszczęścia, które cię w życiu spotkały, na pogodę, rozkład jazdy i panią z kiosku. Oczywiście. To przecież wszystko przez nich! Można znaleźć bardzo wiele wymówek, kiedy chce się uniknąć wzięcia odpowiedzialności za swoje życie.
Ale możesz też zdecydować inaczej, zdecydować, że mimo kiepskich kart, rozegrasz swoją grę najlepiej jak potrafisz.
Milton Hyland Erickson, autor cytatu z obrazka wiedział, o czym mówi. Ten sławny dziś amerykański psychiatra i psycholog był jednym z pionierów terapii rodzinnej, specjalizował się w hipnozie, ale nade wszystko był znany ze swojego nowatorskiego podejścia do psychoterapii. Uważał, że kluczowe znaczenie ma orientacja w stronę przyszłości i zasobów posiadanych przez pacjenta, nieświadomość traktował jako współpracującą w zmianie część psychiki.
Jednak jego dzieciństwo i młodość nie wskazywało, że odniesie znaczące sukcesy, a tym bardziej, że zostanie założycielem Amerykańskiego Towarzystwa Hipnozy Klinicznej oraz członkiem kilku innych ważnych towarzystw: Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego i Amerykańskiego Towarzystwa Psychopatologicznego.
Erickson rozwijał się znacznie wolniej w porównaniu z rówieśnikami. Miał arytmię, daltonizm i coś, co dziś określamy mianem dysleksji. W jego rodzinnej miejscowości nikt nie miał pojęcia o takich zaburzeniach, więc jako dziecko był prawdziwym odmieńcem. A na dodatek jako 17-latek zachorował na polio, co zaskutkowało ostrym paraliżem, a lekarze obawiali się, czy w ogóle przeżyje.
W trakcie powrotu do zdrowia, kiedy wciąż był przykuty do łóżka i nie mógł mówić, Erickson stał się niezwykle wrażliwy na subtelności języka ciała oraz tonu głosu. Komunikacja niewerbalna stała się przedmiotem jego pasji i uważnych obserwacji. Wiele lat swojego życia spędził na wózku inwalidzkim, ale ze swej niepełnosprawności uczynił narzędzie czy wręcz atut w pracy z pacjentami.
A ty? Co się stanie, gdy zrezygnujesz z pokusy użalania się nad sobą i skorzystasz z posiadanych atutów? Co się zmieni, gdy weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie?
Spróbuj i zobacz, co się wydarzy.
Dobry psycholog Warszawa zachęca do takiego eksperymentu :)
|
Motywujący tekst! :)) Na szczęście osobiście nie należę do osób, które lubią się użalać nad własnym losem...
OdpowiedzUsuńTo cenna umiejętność :)
UsuńCzasem tak ciężko nam zrozumieć, że życie mamy tylko jedno... Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem! Poprawiamy koronę i zasuwamy z uśmiechem dalej :) Dobry wpis! :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, szkoda życia na użalanie się i unikanie odpowiedzialności - czyli własnie życia :)
UsuńZgoda .... ale nie do końca... I ci, co tkwią w przeszłości swoich zranień i ci, co idą do przodu nie rozpamiętując ich- są w podobnej sytuacji dopóty, dopóki nie przepracują swoich wcześniejszych doświadczeń, traum, tłumionych uczuć albo sami albo z terapeutą. Dopóki i jedni i drudzy nie są świadomi samych siebie. Można twierdzić, że zostawiło się przeszłość za sobą i żyje się tym co teraz i jednocześnie ranić swoich bliskich, wchodzić w toksyczne relacje, nie umieć zapłakać, nie pozwolić sobie na bycie "słabym" - czyli żyć prawdziwie. Nie zawsze ci, co żyją tu i teraz są siebie świadomi i mają kontakt ze sobą. Czasami bycie tu i teraz to ucieczka przed sobą. Przed tym, co wyparte, zaprzeczone.
UsuńCenna uwaga.
UsuńZawsze, ale to zawsze biorę odpowiedzialność za swoje wybory. Drażnią mnie ludzie, którzy co chwilę zrzucają winę na swoje niepowodzenia. A to rząd, a to kolega z pracy, pesymizm całą gębą - takich ludzi wykluczam że swojego otoczenia. Psują moją pozytywną energię.
OdpowiedzUsuńOdpowiedzialność za swoje wybory jest nieodłącznym elementem dojrzałości.
UsuńRodziny wybrać nie możesz, ale możesz wybrać terapeutę ;)
OdpowiedzUsuńHa, rzekłabym, że to nie jedyna kwestia, w której jako dorośli ludzie mamy całkiem spory zakres swobody wyboru ;)
UsuńUżalanie siesię nad sobą prowadzi tylko do poczucia niespełnienia. Czasem potrzeba, aby ktoś kopnął nas w tyłek, żebyśmy wzięli sprawy w swojepasie ręce
OdpowiedzUsuńO, tak. Takie kopnięcie czasem się przydaje. Ale czasem wystarczy coś w rodzaju zachęcającego wiatru w żagle.
Usuń